W swoim ciele najbardziej lubię... swoje dłonie. Chyba dlatego, że widzę je wtedy, gdy podbijają świat. Patrzę na palce zaciskające się kurczowo na kierownicy, na zgrabne paznokcie pomalowane na piękny kolor, jak trzymają kubek z kawą albo uwijają się w ukropie po klawiaturze komputera.
Lubię patrzeć na swoje dłonie, kiedy wyrabiam ciasto, kroję, obieram, kiedy sprawnie coś zawijają albo zagniatają, są umazane oliwą z sałatki albo kleją się od słodkiego budyniu. Lubię, kiedy zanurzam dłoń w misce z mąką, kiedy pozwalam ziarenkom soczewicy oblec moją rękę z każdej strony. Te dłonie karmią całą moją rodzinę, wyczarowują przepiękne posiłki, układają pomidorki w sałatce, układają truskawki na cieście i kroją czekoladę do muffinek. Marynują mięsa, obierają rybę na obiad. Są wszechmocne.
Ale najbardziej lubię swoje dłonie (a w szczególności jedną dłoń), kiedy czuję w niej drugą, malutką rączkę mojego dziecka. Dzisiaj ta dłoń asekurowała małą dziewczynkę w drodze na jej pierwsze w życiu zakończenie roku szkolnego. Ta sama dłoń trzymała za rękę małego chłopczyka, kiedy pierwszy raz schodził po schodach. Nawiguję dłońmi dzieci nie tylko na spacerach (coby nie zboczyły w czeluścia krzaków pełnych kleszczy i pająków). Prowadzę ich przez życie i jestem z nimi w najważniejszych momentach. Kiedy ich rączki chwytają moje dłonie tak pewnie i spokojnie - wtedy lubię swoje dłonie najbardziej.
A gdy moja córka usypia i kokosi się godzinami do snu mówię: "Tu jest moja ręka. Możesz ją chwycić, gdybyś tego potrzebowała". Ona buntowniczo odpowiada "NIE!" tylko po to by minutę później ufnie przyłożyć swoją dłoń do mojej i zasnąć najspokojniej na świecie.
Lubię patrzeć na swoje dłonie, kiedy wyrabiam ciasto, kroję, obieram, kiedy sprawnie coś zawijają albo zagniatają, są umazane oliwą z sałatki albo kleją się od słodkiego budyniu. Lubię, kiedy zanurzam dłoń w misce z mąką, kiedy pozwalam ziarenkom soczewicy oblec moją rękę z każdej strony. Te dłonie karmią całą moją rodzinę, wyczarowują przepiękne posiłki, układają pomidorki w sałatce, układają truskawki na cieście i kroją czekoladę do muffinek. Marynują mięsa, obierają rybę na obiad. Są wszechmocne.
Ale najbardziej lubię swoje dłonie (a w szczególności jedną dłoń), kiedy czuję w niej drugą, malutką rączkę mojego dziecka. Dzisiaj ta dłoń asekurowała małą dziewczynkę w drodze na jej pierwsze w życiu zakończenie roku szkolnego. Ta sama dłoń trzymała za rękę małego chłopczyka, kiedy pierwszy raz schodził po schodach. Nawiguję dłońmi dzieci nie tylko na spacerach (coby nie zboczyły w czeluścia krzaków pełnych kleszczy i pająków). Prowadzę ich przez życie i jestem z nimi w najważniejszych momentach. Kiedy ich rączki chwytają moje dłonie tak pewnie i spokojnie - wtedy lubię swoje dłonie najbardziej.
A gdy moja córka usypia i kokosi się godzinami do snu mówię: "Tu jest moja ręka. Możesz ją chwycić, gdybyś tego potrzebowała". Ona buntowniczo odpowiada "NIE!" tylko po to by minutę później ufnie przyłożyć swoją dłoń do mojej i zasnąć najspokojniej na świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.