Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Fitness na pół etatu

Fot.: Pixabay Kiedy masz nienormowany czas pracy (albo dzieci) możliwości czasowe są bardzo specyficzne. Czasem wstaję jeszcze przed świtem i o 6:30 jestem już w pracy, innym razem wychodzę z roboty kiedy inni wybierają się powoli na piątkową imprezę. Muszę więc bardzo wydajnie gospodarować czasem. Kiedy idę do pracy na popołudnie - poranek musi być bardzo ruchliwy, pełen prania, gotowania, prasowania. Kiedy w środku dnia zrobi mi się kilkugodzinne okno koniecznie muszę zająć ten czas przygotowaniem zajęć na cały tydzień albo zrobieniem raportów i list obecności. A kiedy o 10:00 rano już jestem po pracy - w grę wchodzą tylko zakupy. Te wszystkie okienka i pozostałe 20 godzin pracy, których nie mam, to właśnie czas, który mogłabym przeznaczyć na zakupy (tak robię), kawę (o tak!), spotkania na ploty (koniecznie) i fitness (i tu jest problem). Nie jest to kwestia motywacyjna. Mimo upodlającego procederu podskakiwania w rytm popowej muzyki, mimo pokrzykiwania trenerki, która każe

Spełniam wszystkie warunki, jakie stawiacie Państwo kandydatom na to stanowisko

To nie jest post o szukaniu pracy. Mam pracę, całkiem fajną. Czasem zastanawiam się co lubię w mojej robocie najbardziej - uczniów? A może fakt, że przez ten rok moja praca stała się pewnego rodzaju lifestyle'm? Źródło: Pixabay Uczenie języka angielskiego w korporacji, przede wszystkim uczenie dorosłych, to funkcjonowanie w dwóch trybach. Albo psychologa poznawczego (bo startowanie od zera z językiem, w pewnym wieku, wiąże się ze specyficznymi metodami nauczania takich osób) albo zwykłego psychologa (bo ci z uczniów, którzy już sprawnie mówią po angielsku wykorzystują ten czas na small talk na absorbujące ich tematy). Jestem więc nauczycielem, który spełnia się w swojej pracy (choć nie wszyscy tak myślą). Mam pewien styl funkcjonowania w tej firmie - jedni wprost uwielbiają moje zajęcia i dają temu szczery wyraz. Inni uciekają przed kartkówkami jak dzieciaki w podstawówce (czasem brakuje tylko, żeby rzucali we mnie śnieżkami przed wejściem). Wszyscy jednakowoż dają mi pocz

2018

To nie jest post o postanowieniach noworocznych. Choć w blogosferze post-anowienia powinny być na porządku dziennym. To raczej wejście w kolejny rok, restytucja przestrzeni, w której znów mogę i chcę pisać. Trochę odpoczęłam od blogowania i czas już przestać się lenić. Ostatnich kilka miesięcy spędziłam na paranoi, depresji i problemach zdrowotnych. Teraz został mi po tym tylko kaszel i układ wegetatywny o sile motyla. Przesiedziałam kilka miesięcy na ekstremalnej diecie, wypadła mi połowa włosów, zapuściłam mieszkanie. Tymczasem dzieci podrosły. Już w piątek mój mały dwulatek (z hakiem) zaczyna swoje dni adaptacyjne w przedszkolu. Blisko czteroletnia córka ma w niedzielę swój pierwszy, baletowy recital. Długi stopniowo się zmniejszają a mąż zapewnia mi coraz więcej spokoju i stabilizacji. 2017 upłynął mi mniej więcej tak, jak podsumowuje to 2017bestnine.com. Patrzyłam jak moje dzieci rosną i rozwijają się. Małymi kroczkami wprowadzałam w domu nowe (albo stare) meble tworząc n