Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

Być matką pracującą

Myślałam, że trudno jest być mamą, i to mamą dwójki dzieci na macierzyńskim. Drwiłam z kogoś, kto nazwał ten magiczny czas urlopem i zasypiałam umęczona po dniówce w towarzystwie najbardziej energicznych maluchów na świecie. Z pietyzmem dbałam o mieszkanie i z błogością łapałam półgodzinne drzemki potomstwa, kiedy to mogłam w spokoju wypić kawę. Teraz z nostalgią wspominam ten czas. Okazuje się, moi drodzy, że matka pracująca to kierat o wiele cięższy. Luksus skupienia się na jednej tylko rzeczy i możliwość porzucenia wielozadaniowości na rzecz spokojnej pracy nie równoważy trudów rezygnacji z aktywnego macierzyństwa. Pracująca matka bardzo dużo traci. Kiedy łapiesz jedynie 2-3 ostatnie godziny dnia z dziećmi, po czym zbyt zmęczona by zająć się domem padasz na kanapę przed telewizorem - nie można mówić o satysfakcjonującym życiu rodzinnym. Nagle maminy całus przestaje być lekarstwem na wszystko. Po jakimś czasie orientujesz się, że twój mozolnie wypracowany system poszedł

Prezenty, Mikołajki i ja

Jak już wcześniejszy post sugeruje: idą Święta. A wraz z nimi bezsensowne prezenty, które nie sprawiają radości ani dzieciom, ani rodzicom. Prezent to mechanizm nagrody - i to nagrody dla rodzica. Wszystkie niedostatki w rodzicielstwie chcemy sobie rekompensować chwilową radością dziecka, choćby nawet ta super droga zabawka miała za chwilę wylądować popsuta w kącie. I do tego cena: im wyższa, tym większą satysfakcję z obdarowywania ma rodzic (w tym przypadku oczywiście rodzić bo zasada jest generalna). Jest taki odcinek Przyjaciół , gdzie Phoebe zakłada się z Joey'em, że wykona bezinteresowny gest pomocy. Oczywiście nic z tego, bo każde działanie przynosi ostatecznie korzyść jej samej - choćby w formie satysfakcji właśnie i dobrego samopoczucia. Dokładnie tak samo działa obdarowywanie innych. Żeby jednak jakoś z tego wybrnąć można przyjąć, że naszą korzyścią będzie nie tyle jakość produktu, co szczera radość obdarowywanego, choćby oznaczało to podarowanie dziecku pod choinkę gu

Idą Święta

Nauczanie języków ma to do siebie, że co jakiś czas pojawiają się lekcje tematyczne - albo zima, albo Święta. Rozmawiam więc o kulturowym aspekcie Świąt, zestawiam Mikołaja z 6-go grudnia z tym z reklam Coca-Coli. Na korytarzu dyskutuję z paniami o tym czy już brać się za zakupy świąteczne, czy też krojenie kapusty powinno jeszcze trochę poczekać. Mimo tego, co próbują nam narzucić wystawy sklepowe i nachalne piosenki o Świętach w radiu - panuje chyba powszechna niechęć do tego specyficznego czasu w roku. Ludzie zwyczajnie nie lubią Świąt, i jak tak o tym słucham, to w sumie się nie dziwię. Zupełnie nie wiem skąd bierze się presja związana z Bożym Narodzeniem. Nie tylko nie wiem co to jest "świąteczna gorączka" - poza oczywiście klasykiem filmowym - ale też nie czuję się komercyjnie zdominowana reklamami i sklepową, świąteczną jarmarcznością. W moim domu atmosfera świąteczna gęstnieje z czasem i wszelkie spory wybuchają na tle nagromadzenia wielu wyjątkowych osobowości na