Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Nostalgicznie

W pokoju moich dzieci już Święta. Lampki podświetlają napis nad łóżeczkiem Poli, pomiędzy szczebelkami dyndają drewniane aniołki i jedna świąteczna skarpeta na prezenty. Co jakiś czas rozbrzmiewa Jingle Bells  z nakręcanej, szklanej kuli z bałwankiem. Na oknie kuchennym Gwiazda Betlejemska kwitnie w najlepsze a ręczniki z choinkami już wiszą w łazience. Pszczyna rozświetlona świątecznie - latarnie, choinki, wielkie drzewko na rynku, ustrojone światełkami ratusz i starostwo. O sklepach w mieście (i okolicy) nawet nie wspominam - szał kolęd, akcesoriów świątecznych i wieńców wszelakich opanował każdą komercyjną komórkę ekonomiczną w pobliżu. Tk Maxx w Bielsku epatuje świątecznym bezguściem na kilometr, zawyżone ceny potencjalnych prezentów rażą w oczy. Święta - a w tym świątecznym rozgardiaszu ja. Wyrwałam się na chwilę z domu. Bo coś trzeba jeszcze kupić, zobaczyć, jakieś spodnie na okres przejściowy po ciąży - zorganizować. Na dworze powietrze chłodne i grudniowe, mimo, że z okna w

Co to za trend na biczowanie?

Po reakcji na mojego ostatniego posta ciśnie mi się na klawiaturę jedynie soczyste: o ja pierdolę. I serio rozważam włączenie moderacji w komentarzach, bo takiego podejścia się nie spodziewałam. Czytałam już tu i ówdzie, na blogach, że największe szczucie fundują kobiecie inne matki, ale nie sądziłam, że i w tym temacie! Cesarka jaka jest - możecie przeczytać tutaj . Tak, taka jest - ni mniej, ni więcej. Podsycana hormonami i wszystkimi, możliwymi negatywnymi uczuciami. Nie wiem, jak z porodem naturalnym, ale szacuję, że mistycznego przeżycia to raczej mniejszość kobiet uświadcza. O co zatem chodzi? O upieranie się na siłę, że jest zajebiście? Że dałam życie swoim dzieciom i w związku z tym nie mam prawa narzekać, że mnie boli? Bo miłość do nich ma mnie magicznie uzdrowić? No nie, moje drogie czytelniczki, absolutnie się nie zgadzam na te banały w stylu Paolo Coelho. Alchemia porodu to krwawa jatka a nie metafizyczny odjazd. Nie ma co się czarować, że jest cudownie, łatwo i przyje

Rodzimy po cesarsku, karmimy, bluesujemy - jesteśmy rodzicami (czyli 6 doba po porodzie)

Wróciłam do domu ze szpitala, a ze mną świeży, rumiany bobasek. Mieliśmy dwa plany na powrót - realizowaliśmy trzeci. Polka wpadła do domu nakręcona na "dzidziuś" i "Adaś" - w momencie zaczęła swojego młodszego braciszka ściskać i całować (bez taryfy ulgowej). Moja mama pomaga jak może, mąż dostał L4 na dwa tygodnie, żeby się nami opiekować - nic tylko rodzić te dzieci, prawda? A tymczasem swój warsztat zamykam i nie mam zamiaru więcej na porodówce się pojawiać. Poród to coś bardzo intymnego - przynajmniej w sferze społecznej. Pytają ciężarną "kiedy rozwiązanie" i enigmatycznie pomijają fizyczny aspekt całego momentu narodzin. Metafizyczny kontekst, który nakłada się na rodzenie ubiera to doświadczenie w znamiona magicznego momentu pełnego zjawiającej się w zasadzie znikąd matczynej miłości. Z DUPY, A NIE ZNIKĄD! Kurtuazyjne pieprzenie o "rozwiązaniu" ma się do jakiejkolwiek formy porodu jak przysłowiowa pięść do oka. Miałam cesarkę, więc nie

"Grudzień to najgorszy moment na kłopoty finansowe"

Nie da się wyżyć za 1000zł miesięcznie. Opracowałam jednak budżet na 1011zł miesięcznie - jest więc bardzo blisko. Rezygnując z ekstrawagancji w postaci produktów paczkowanych i gotowych dżemów, słodyczy i przekąsek zaoszczędziłam 190zł/m-c! Wystarczy spojrzeć racjonalnie na listę swoich zakupów i można sporo zaoszczędzić. Mogę zmieniać ilości spożywanych pokarmów, ale nie pójdę na łatwiznę i nie będę kupować produktów o kiepskim składzie. Przykładowo sos do spaghetti  - wybierałam zawsze taki złożony z pomidorów i soli, względnie innych jarzyn - bez konserwantów, stabilizatorów czy emulgatorów. Płaciłam za niego 10zł/butelka. Zamiast kupiłam ostatnio pomidory w puszce, zmiksowałam i sama doprawiłam - efekt nawet lepszy. Podobnie zadziała przecier pomidorowy, a zamiast 10zł wydaję teraz 2,50zł . Zamiast płatków jogurtowych kupuję teraz jogurt i dodaję do niego zwykłe, tanie płatki za kilka złotych (3zł/paczka starczająca teraz na miesiąc!) i wkrawam owoce. Do chleba bakalie do

Ruch oporu i linia frontu: o buncie dwulatka

Kładłam się dzisiaj spać o czwartej nad ranem. Było tak cicho i spokojnie, że w zasadzie nie miałam specjalnie ochoty zapadać w miękkość poduszek. Dom był tylko mój - bez krzyków, przegadywania się z półtorarocznym dzieckiem, bez fochów i kłótni. Za oknem powoli zaczynało się rozjaśniać. A może to tylko światło latarni przedzierało się do naszej sypialni przez niedociągnięte zasłony? Pola po raz kolejny tej nocy usnęła, tym razem chyba już na dobre. Coś ostatnio nam te noce niezbyt dobrze funkcjonują. Pobudki jak za czasów niemowlęcych, nocne roszczenia spacerowo-zabawowe i inne surrealistyczne sytuacje nad ranem to już prawie norma. Dlatego tym bardziej doceniam błogość nocnego spokoju i nie byłam skora, by tę ciszę zwyczajnie zignorować i iść spać. Nocą nic nie trzeba - nie łapię desperacko danego mi czasu, nie ścigam się z wewnętrznym harmonogramem, by na drzemce Poli upchnąć pranie, sprzątanie, prasowanie oglądając w międzyczasie serial i obdzwaniając koleżanki. Chodziłam chwilę

Rozwój dziecka w 1 roku życia

Faza noworodkowa Co trzeba wiedzieć o rozwoju świeżynek, które przynosimy ze szpitala do domu? WSZYSTKO! Pamiętam, kiedy wróciłam z Polką w domowe pielesze. Główne uczucie, które wtedy dominowało to strach - że sobie nie poradzę, że przecież nie wiem jak działa dziecko, a już z pewnością nie będę umiała jej pomóc, jak zacznie płakać. Postaram się więc w skrócie podać Wam kilka informacji o rozwoju dziecka w tej fazie, żebyście, drogie mamy i tatusiowie, uspokoili swoje sumienie i okrzepli w poszukiwaniu informacji. Kardynalna, moja zasada, głosi bowiem: to wszystko co dotyczy obsługi dziecka dzieje się automatycznie. Wiedza to jedynie oswajanie lęków wynikających z zetknięcia z niewiadomym. Faza noworodkowa obejmuje 1 miesiąc życia, kiedy to dziecko uczy się przystosowywać do nowego środowiska. Zauważyliście, że dzieci mają zabawne proporcje? To nawet ich cecha charakterystyczna! Duża głowa z małą twarzą stanowi aż 30% masy ciała! Tułów jest długi a kończyny krótkie. Taki jest s

Żłobkowe zebranie - the worst of

Sezon na zebrania w placówkach wychowawczych uważam za otwarty. Przeczytałam przed chwilą post u Ruby Soho o rewolucji żywieniowej w przedszkolu i generalnym "wyjebie" społecznym na zdrowe odżywianie. Wiadomo, niestety, nie od dziś i pewnie pisałabym ten "komentarz" (bo jednak powinnam pod postem, napiszę i tam) z większym zdziwieniem i oburzeniem, gdyby nie inauguracja sezonu żłobkowego w naszej rodzinie. Samo pójście do żłobka wszyscy bardzo przeżywaliśmy. Ja i Pola najbardziej, każda inaczej - czemu dałam wyraz w poście o adaptacji półtoraroczniaka do standardów żłobkowych . Byłam naiwnie przekonana, że na pierwszym w moim życiu zebraniu dowiem się czegoś o swoim dziecku, będzie chwila, żeby spokojnie porozmawiać z dyrekcją albo opiekunkami, a tu przysłowiowa lipa, i to jesienna ze smętnie opadającymi liśćmi. Sadzanie rodziców na krzesełkach przedszkolnych ( znów tekst Ruby Soho ) uważam za arcyzabawne, ale sadzanie ciężarnej w zaawansowanym stadium rozdwajan

Biblioteka blogów, mothernity exile i inne historie

Facebook mój i facebook mojego męża to dwie, różne instytucje. U mnie co drugi post to reklama bucików dziecięcych, promocji na ubranka, informacji z polubionych dawno temu stron około-niemowlęcych. Canpol Babies, akcja Lepszy Poród i nowości z Endo. Posty dzieciatych koleżanek i update z przedszkolno-żłobkowych wojaży zaprzyjaźnionych dzieciaków - tak zaczynam dzień. U niego informacje z kraju, świata, posty znajomych, którzy robią kariery zawodowe, nowości wydawnicze i trochę zabawnych memów. W zasadzie nie trzeba nic więcej dodawać - tak inne jest życie mamy i ojca, jak inne są aktualności na FB. Don't get me wrong  - mój mąż jest ojcem zaangażowanym, który dwa dni w tygodniu spędza z córką. Poświęca jej też wieczory, a czasem i popołudnia. Ja z kolei siedzę i piszę doktorat, czytam bieżącą prasę i mam swój udział w przyroście statystyk w dziale sprzedaży największych polskich księgarni. FB nie mieszka przecież z nami w domu, a jedynie biernie obserwuje, co robię w sieci.

Żłobek - sposoby na adaptację półtoraroczniaka

Myślałam, żeby doczekać do końca miesiąca i napisać jakiś obiektywny post o adaptacji Poli w żłobku, ale kurczę, emocje gorące, nie stygną. O jakiej adaptacji w ogóle miałabym mówić, skoro po tygodniu uziemił nas katar na kolejny tydzień a jeszcze kolejny chodzimy w kratkę - bo tak? Placówka na pierwszy rzut oka wydawała się super. Miejsce nadal uważam za super dostosowane do dzieciaków i ich potrzeb, ale mam kilka krytycznych uwag. Jeśli wygłoszę je na wrześniowym zebraniu rodziców stanę się pełnoetatową malkontentką i matką-zołzą Pszczyńskich deptaków parkowych. Przede wszystkim nie rozumiem, jak to możliwe, że cała placówka nie ma ani jednego pracownika kierunkowego. Takiego, który zna się na edukacji przedszkolnej, jest psychologiem albo pedagogiem dziecięcym? Pedagogika ogólna, którą szczyci się co druga opiekunka jest super, ale cały żłobek powinien mieć zarządzającą osobę z większą wiedzą, która ustala zasady zgodnie z psychologią rozwojową dzieci - przynajmniej. Piszę &qu