Jestem więc nauczycielem, który spełnia się w swojej pracy (choć nie wszyscy tak myślą). Mam pewien styl funkcjonowania w tej firmie - jedni wprost uwielbiają moje zajęcia i dają temu szczery wyraz. Inni uciekają przed kartkówkami jak dzieciaki w podstawówce (czasem brakuje tylko, żeby rzucali we mnie śnieżkami przed wejściem). Wszyscy jednakowoż dają mi poczucie przynależności do ich społeczności a to jest chyba ważniejsze niż sowite wypłaty (które od nowego roku mają nie być aż tak sowite - czy to normalne, że wraz ze stażem pracy wypłata maleje?).
Dostaję jednakowoż różne propozycje. Od czasu do czasu przeglądam oferty, w ramach rozrywki, do kawy, czytam sobie najnowszy raport Deloitte o trendach HR na kolejny rok i prowadzę zajęcia z działem kadr dyskutując na pasjonujące tematy związane z zatrudnieniem. I nachodzą mnie takie refleksje:
Mogłabym ubiegać się o pracę w przynajmniej 4 sektorach.
Jestem człowiekiem renesansu, albo przynajmniej imałam się w życiu różnych zajęć. Moja edukacja obejmuje obszary od literaturoznawstwa, przez język angielski, komunikację społeczną i dziennikarstwo aż do psychologii (wszelkiej). Pracowałam nawet jako inspektor BHP. Mogę robić niemalże wszystko. I tak, jak jestem pewna, że na rozmowie kwalifikacyjnej obroniłabym swoje doświadczenie zawodowe na celujący z plusem, tak papier nie wszystko przyjmie i często wychodzi na to, że nie spełniam kryteriów formalnych.
Doktorat zabrał mi doświadczenie zawodowe.
Mogłabym powiedzieć, że spędziłam 11 lat w jednej robocie, bo już na studiach pracowałam organizując praktyki studenckie i prowadząc gazetę. Potem uczyłam. Ale nikt nie patrzy w ten sposób na studia doktoranckie. Ten dyplom to nowy "magister" XXI wieku i nikt nie wie do końca co kryje się za tym papierem - aspiracje, nadęcie czy jakaś zdolność poznawcza. To supermoc, której pracodawcy się boją. Zamiast patrzeć na Ph.D. jak na coś co ukształtowało moją kreatywność, analityczne myślenie, determinację i inteligencję, dało mi wiedzę ogólną z nowych obszarów albo po prostu utrzymywało umysł w ryzach - doktorat jest postrzegany jako balast, marnotrawstwo czasu, który mogłam była przeznaczyć na pracę choćby sekretarki.
Moje oczekiwania finansowe zależą od państwa propozycji.
Mimo, że rynek pracy się zmienił i to pracownik teraz wybiera sobie pracodawcę - gdy mowa o robocie marzeń nadal pieniądze odgrywają kluczową rolę. Kiedy już pokonasz konkurencję, gdy udowodnisz rekruterom, że nadajesz się na to stanowisko, obłaskawisz sobie panią Jadzię z kadr i masz posadę w kieszeni - pada to niefortunne pytanie o oczekiwania finansowe. Wszystko może się wtedy zmienić. Pokrętna logika każe tym najlepszym z najlepszych, którzy wykosili kontrkandydatów, życzyć sobie niewiele powyżej standardu, najniższą krajową, a jeszcze lepiej nic - bo przecież sama praca to czysta satysfakcja. Zróbmy z tego w ogóle niepłatne praktyki.
Modernizacja serwisu Pracuj.pl
Największy beton polskiego pośrednictwa pracy poszedł z duchem czasu. Portal zaoferował ostatnio kandydatom do pracy parametryzację rekrutacji, w których biorą udział. Po wysłaniu aplikacji dostajemy feedback - jaki procent kandydatów ma takie samo doświadczenie jak my (a jaki większe lub mniejsze), gdzie sytuujemy się w kwestii oczekiwań finansowych, jak nasze wykształcenie wypada na tle pozostałych aplikantów i w końcu gdzie plasujemy się w całej sztafecie. Kiedy widzę, że jestem w środeczku szarego paseczka razem z 33% innych osób a przede mną jest jeszcze 25%-owa czołówka osób, które pracują dłużej, chcą mniej i wiedzą więcej - nie oczekuję telefonu od rekrutera. Choćbym spełniała wszystkie warunki, które stawiają kandydatom na to miejsce - jeśli oferta nie była profilowana pode mnie - nie dostanę tej pracy. Kiedy ją dostanę? Nie wiem... chyba szanse mam podobne jak w totolotku.
Umawiam się więc ze starymi znajomymi na okazjonalne lunch'e i liczę, że kiedy przyjdzie i na mnie pora, któraś z tych przyjaźni okaże się całkiem przydatna. Skoro nawet największe korporacje mają osobną ścieżkę rekrutacji dla osób "z polecenia" - czas raz jeszcze, tak dla rozrywki, przeczytać Great Expectations, albo chociaż urealnić się troszeczkę Balzakiem.
Pozdrawiam,
Olga
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.