Przejdź do głównej zawartości

WORK - LIFE - STUDES - BALANCE

No dobra, dość narzekania. Dałam się ostatnio chandrze zimowej, pewnie za mało łykam witaminy D i pozwoliłam sobie na tę publiczną dystymię. Ale trzeba brać byka za rogi i znaleźć jakiś sposób na codzienność - no dobra, kilka sposobów.

Trudno jest utrzymać tzw. work-life balance. A ja muszę dopchać do tego jeszcze studia. Nie tylko znaleźć czas na rodzinę i czerpać radość z pracy (do której też muszę się przygotować), ale też mieć na tyle jasny i klarowny mózg, żeby przyswoić wiedzę do egzaminów (i późniejszej, odpowiedzialnej praktyki psychologicznej!). Jak to osiągnąć? Kilkoma sposobami:

1. Life

Kiedyś usłyszałam taką anegdotkę sytuacyjną: kobieta siedzi w łazience, wnikliwa obserwacja pozwala na wnioski: już z dwa tygodnie nie sprzątałam - myśli sobie. I jeszcze trzeci nie posprzątam - dodaje, po czym z satysfakcją wychodzi.

Cóż więcej dodać? W zeszłym roku wprowadziłam zasadę: w czasie sesji nie prasuję. Najwyraźniej też nie sprzątam. Adaś już pięknie chodzi, więc nad czystością podłóg nie muszę się aż tak spinać. Poza tym - alergie i choroby biorą się przecież z dobrobytu... niech organizmy nasze mają z czym walczyć. Będą wytrenowane, kiedy przyjdzie im zmierzyć się z przeziębieniem.

Jemy trochę więcej pierogów ostatnio (takich z paczki), zamiast pichcić dorsza w papilotach podgrzewam paluszki rybne a jako jarzynę do obiadu z satysfakcją podaję kukurydzę z puszki. Dzieci są zachwycone. Ja może trochę grubsza (bo zamiast z pietyzmem przygotowywać drugie śniadanie wsuwam batona albo szybkiego Vifona i mam w nosie eko-sreko diety i inne cuda wianki).





2. Work

UWAGA: Jeśli jesteś, jak ja, przepracowanym nauczycielem języka angielskiego koniecznie poznaj moc TEDx'a. I Modern Family



Materiał video wspiera mnie mocno w ostatnich tygodniach. Uczniowie są zachwyceni, słownictwo galopuje, lekcje są interaktywne a ja mniej się męczę, mogę dopić kawę, zjeść w.w. batona i jeszcze uzupełnić papierologię, którą normalnie zostawiam na wieczorne posiadówy.

Czasem też odwołuję zajęcia, bo... braki w wypłacie i tak są niższe niż kasa za powtarzanie przedmiotu na SWPS.

3. Studies

Zaciągam dług wdzięczności. Obiecuję, że spłacę go w naturze. Korzystam z hojnych opracowań kolegów i koleżanek, zaprzyjaźniam się ze starszymi rocznikami w poszukiwaniu wskazówek na drodze do zdanych egzaminów i robię wszystko, żeby zrozumieć, a nie uczyć się na pamięć.

Robię też rachunek priorytetów i nie nastawiam się na same zwycięstwa w sesji 1-szej szansy. Już mam zapewnioną rozrywkę ze statystyki na 2 dni przed moimi urodzinami. A zostały jeszcze 3 wielkie egzaminy - z pewnością jakiś będę musiała przerobić raz jeszcze.

Śpię. Dużo śpię - bo wypoczęty mózg przyswaja lepiej. I łatwiej się zdaje na inteligencję niż na ból głowy i słabą koncentrację. I jem - wszystko to, co chcę - bo pusty brzuch to u mnie pusta głowa. Wyciszam konwersacje na Facebooku (poważnie myślę nad usunięciem konta - tylko Messanger mnie jeszcze przekonuje).

4. Balance

Balans robi się sam. Najwyżej nie zdam. Albo zarobię mniej. Ale nie będę miała ich mniej - to pewne.





Komentarze

  1. No bo po prostu nie da się mieć małych dzieci, wysprzątanego domu, satysfakcjonującej pracy i jeszcze czasu na hobby/samorozwój/studia. Coś kosztem czegoś. U mnie jest zawsze kosztem porządku. Wprawdzie w takich sytuacjach najbardziej obrywa się od osób, które powinny być wsparciem, czyli od najbliższych (u mnie to teściowa kręci nosem, krytykuje, a ostatnio stwierdziła, że czeka, kiedy znudzi mi się kariera i w końcu zajmę się porządkami, pichceniem i skakaniem wokół jej synka), ale trudno. Nie pozwolę, by ktoś inny ustalał mi listę priorytetów. Powodzenia w sesji, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, mnie już przestali zwracać uwagę :) Poza tym mąż ostatnio stoi na wysokości zadania i ogarnia stado całkiem sprawnie, kiedy ja odmawiam uczestnictwa w pracach domowych. Ale masz rację... nie da się mieć wszystkiego. Najpierw dzieci, potem zdrowa psychicznie matka, a na koniec cała reszta!

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz.

Popularne posty z tego bloga

Z punktu widzenia mamy: Białka Tatrzańska - miejsce na urlop z dzieckiem?

Rodzinny wypoczynek w Białce Tatrzańskiej? To chyba jakiś żart. Wybierając to miejsce kierowałam się raczej udogodnieniami w hotelu i dobrą ofertą cenową, niż urokami miejscowości. No, bo kto z Was liczy na urocze i rodzinne chwile w zatłoczonym górskim top ten wakacyjnych wyjazdów? Najgorzej byłoby chyba w samym Zakopanym. Białka Tatrzańska, Poronin i Bukowina Tatrzańska są na drugim miejscu jeśli chodzi o gwar, tłok i brak odpowiedniej infrastruktury urlopowo-dziecięcej. Samo miasto to tak na prawdę wieś biegnąca wzdłuż przelotowej trasy Zakopane-Nowy Targ. Ruch samochodowy jak w dużym mieście, chodnik wąski i tylko z jednej strony. Żadnych barierek - podziwiam rodziców puszczających swoje dzieci solo na takiej trasie. Wędrując z Kaniówki (gdzie mieszkaliśmy) do centrum Białki mija się najpierw enklawę pensjonatów dwugwiazdkowych i typowy polski, wakacyjny relaks. To oczywiście domy typu "U Joanny" czy "Pokoje u Basi" (przy dobrych wiatrach "Pensjonat pod

Siostra i brat, czyli jak nam się poukładały ostatnie dwa miesiące

"Będą jak bliźnięta. Już za rok córka będzie przekonana, że miała brata od zawsze" - powiedziała na którejś wizycie ginekolożka (pewnie na widok mojej niepewnej miny i generalnego zdenerwowania ówczesnym stanem rzeczy). Moja siostra jest ode mnie dużo starsza. Kiedy ona szła do liceum, ja, gówniara, próbowałam śpiewać z playbacku Majkę Jeżowską na akademiach w podstawówce. Nie przyjaźniłyśmy się. Chciałam na siłę szybko dorosnąć, żeby się ze mną zakolegowała. W zasadzie się udało, ale dopiero całkiem niedawno. Wiadomo - mąż, dzieci, praca. Teraz, kiedy mamy jakąś wspólnotę doświadczeń dogadujemy się nawet nieźle. Wcześniej zdecydowanie nie. Dlatego chciałam, by moje dzieci miały więcej ze sobą wspólnego. Mała różnica wieku, którą im z mężem zafundowaliśmy miała temu sprzyjać. I muszę Wam napisać - jest bardzo dobrze! Dzieciaki dogadują się ze sobą świetnie, mimo, że Polka porozumiewa się równoważnikami zdań (z lekką skłonnością ku sienkiewiczowsko-afrykańskiego di

Nie karmię piersią

Karmi się piersią. I już. I kropka. Niekarmienie piersią opatrzone jest współczującymi okrzykami, internetowym poklepywaniem po plecach i grupami wsparcia - bo wiadomo, że skoro piersią nie karmię, to musiało wydarzyć się coś absolutnie strasznego. Nagłówki krzyczą , że w zasadzie nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że to nic złego, albo, że też można poczuć się jak pełnoprawna matka. Deprecjonujące podejście do niekarmienia piersią widać choćby w tych artykułach, które mówią, że od dziś już nie trzeba się tego wstydzić. Ergo - trzeba było (najwyraźniej do wczoraj), wyrzuty sumienia też trzeba było mieć. Wespół oczywiście ze świadomością szkody dla dziecka. Niekarmienie piersią - oblanie społecznego egzaminu z macierzyństwa. Ale zaraz, chwileczkę. Zanim terrorystki laktacyjne zaczną piłować klawiaturę wyjaśnijmy kilka stałych w równaniu tego całego niekarmienia. Przede wszystkim nie twierdzę, że karmienie piersią jest mniej wartościowe. Nie twierdzę też, że karmienie butelką jest l