Przejdź do głównej zawartości

Prezenty, Mikołajki i ja

Jak już wcześniejszy post sugeruje: idą Święta. A wraz z nimi bezsensowne prezenty, które nie sprawiają radości ani dzieciom, ani rodzicom. Prezent to mechanizm nagrody - i to nagrody dla rodzica.

Wszystkie niedostatki w rodzicielstwie chcemy sobie rekompensować chwilową radością dziecka, choćby nawet ta super droga zabawka miała za chwilę wylądować popsuta w kącie. I do tego cena: im wyższa, tym większą satysfakcję z obdarowywania ma rodzic (w tym przypadku oczywiście rodzić bo zasada jest generalna).

Jest taki odcinek Przyjaciół, gdzie Phoebe zakłada się z Joey'em, że wykona bezinteresowny gest pomocy. Oczywiście nic z tego, bo każde działanie przynosi ostatecznie korzyść jej samej - choćby w formie satysfakcji właśnie i dobrego samopoczucia. Dokładnie tak samo działa obdarowywanie innych. Żeby jednak jakoś z tego wybrnąć można przyjąć, że naszą korzyścią będzie nie tyle jakość produktu, co szczera radość obdarowywanego, choćby oznaczało to podarowanie dziecku pod choinkę gumowej kaczki (bo tak się składa, że Adaś kocha kaczki).

Mam więc kilka rzeczy, które uznałam za "pewnik" w kwestii radości i takie też pojawią się w paczkach Mikołajowych i Świątecznych u moich pociech.

Prezenty dla roczniaka - sezon zimowy 2016

Mój syn uwielbia tańczyć i śpiewać. Kocha piosenki. Ma swoją płytę, którą znamy na pamięć, wiemy nawet gdzie się zaczyna i odruchowo zaczynamy nucić Pieski małe dwa, kiedy tylko wybrzmią pierwsze akordy. Mamy dość. Znalazłam za 19,99zł część drugą tych samych nagrań, zamówiłam i od jutra zmieniamy trochę repertuar! Płyta prosta, z RMF-u, bez specjalnych udziwnień. I choć słyszałam o fenomenalnej płycie zimowej w Trójce, to nie czuję potrzeby bicia w styl tylko dlatego, że mój wybór nie ma wyrafinowanej okładki a za aranżacje nie odpowiada Krzesimir Dębski.

Druga rzecz, którą Adaś lubi to kółka. A dokładniej kółka z sortera. Kwadraty i trójkąty dopiero opanowuje, ale we wrzucaniu kółek - wymiata. Postanowiłam więc pójść etap dalej i kupić mu coś na kształt puzzli - gra edukacyjna Czu Czu  (dostępne w Rossmann, Empik, Smyk - wszędzie!) za 25zł to coś co pozwoli mu kontynuować pasję wrzucania kółek przy jednoczesnym rozwianiu codziennej nudy. Zabawka go nie przerośnie, sprosta oczekiwaniom malca i jestem pewna - przyniesie uśmiech na buzi!

Chciałabym, żeby pod choinką Adaś znalazł też kaczkę. Tak - gumową kaczkę. Ale nie byle jaką! Proszę Państwa - kaczkę Rock Star. Niemniej jednak cena 45zł za gumową kaczuszkę trochę mnie powala. Szukam alternatywy.

Z innych rzeczy, które moim zdaniem stanowią dobry prezent dla takiego malucha to: buciki, których aktualnie potrzebuje, śpiworek do wózka (zamówiony u chrzestnych), cała nowa garderoba - bo zmienił się rozmiar (rozdysponowane po ciotkach). Ale oszczędzę Wam detali, bo to już subiektywne wybory mojej rodziny.

Prezenty dla trzylatki - czyli jak pracuje Mikołaj

Czasy są ciężkie, więc Mikołaj pracuje tak: ma umowę o dzieło na 6 grudnia, zlecenia od cioć i wujków i stały kontrakt na Wigilię (tu zatrudnia też podwykonawców: Dzieciątko, Jezuska, Gwiazdeczkę, Aniołka).

W przypadku Polki sprawa jest trudniejsza, bo tu został napisany pierwszy list do Mikołaja, gdzie wyszczególniono konkretnie: gitara i cymbałki. Nie miałam więc pola manewru, poza ograniczeniem cenowym. Gitara została więc zamówiona na Allegro (dokładnie taka, jaką chciała mała dziewczynka) za całe 60zł, zaś cymbałki kosztowały nas jakieś 20zł, bo czterotonowe, designerskie cymbałki z renomowanych firm dziecięcych za miliony monet to nie moja bajka.

Trzeba będzie jeszcze coś zorganizować pod choinkę, ale z racji kombinezonu ze Spidermanem i nagłej potrzeby odgrywania superbohatera jedyny prezent, jaki tu przewiduję to ten strój: T-shirt Supergirl z H&M za 49,99zł. 

Nie twierdzę wcale, że prezenty muszą być tanie. Przyjmę diamenty, jeśli ktoś zechce mi je podarować. Nie upieram się przy bojkocie ekskluzywnych marek - sama celebruję jedyną rzecz Valentino, jaką mam.

Jedyne co postuluję to dobór podarków może bardziej pod gust obdarowywanego niż samych siebie. I świadomość, że dla dzieci jest nieistotne, ile wydajemy na prezenty. Czasem ważny jest brokat a nie wysublimowany design. No i najważniejsze: te dzieci (moje w tym przypadku), wcale nie wiedzą, że właśnie odmawiamy im najpiękniejszej kolejki, jaką spotkaliśmy w życiu. Są w pełni przekonane, że pieczenie pierniczków z mamą i szklanka mleka dla Mikołaja to największa atrakcja wieczoru.

Pozdrawiam Was Mikołajowo,
O.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z punktu widzenia mamy: Białka Tatrzańska - miejsce na urlop z dzieckiem?

Rodzinny wypoczynek w Białce Tatrzańskiej? To chyba jakiś żart. Wybierając to miejsce kierowałam się raczej udogodnieniami w hotelu i dobrą ofertą cenową, niż urokami miejscowości. No, bo kto z Was liczy na urocze i rodzinne chwile w zatłoczonym górskim top ten wakacyjnych wyjazdów? Najgorzej byłoby chyba w samym Zakopanym. Białka Tatrzańska, Poronin i Bukowina Tatrzańska są na drugim miejscu jeśli chodzi o gwar, tłok i brak odpowiedniej infrastruktury urlopowo-dziecięcej. Samo miasto to tak na prawdę wieś biegnąca wzdłuż przelotowej trasy Zakopane-Nowy Targ. Ruch samochodowy jak w dużym mieście, chodnik wąski i tylko z jednej strony. Żadnych barierek - podziwiam rodziców puszczających swoje dzieci solo na takiej trasie. Wędrując z Kaniówki (gdzie mieszkaliśmy) do centrum Białki mija się najpierw enklawę pensjonatów dwugwiazdkowych i typowy polski, wakacyjny relaks. To oczywiście domy typu "U Joanny" czy "Pokoje u Basi" (przy dobrych wiatrach "Pensjonat pod

Siostra i brat, czyli jak nam się poukładały ostatnie dwa miesiące

"Będą jak bliźnięta. Już za rok córka będzie przekonana, że miała brata od zawsze" - powiedziała na którejś wizycie ginekolożka (pewnie na widok mojej niepewnej miny i generalnego zdenerwowania ówczesnym stanem rzeczy). Moja siostra jest ode mnie dużo starsza. Kiedy ona szła do liceum, ja, gówniara, próbowałam śpiewać z playbacku Majkę Jeżowską na akademiach w podstawówce. Nie przyjaźniłyśmy się. Chciałam na siłę szybko dorosnąć, żeby się ze mną zakolegowała. W zasadzie się udało, ale dopiero całkiem niedawno. Wiadomo - mąż, dzieci, praca. Teraz, kiedy mamy jakąś wspólnotę doświadczeń dogadujemy się nawet nieźle. Wcześniej zdecydowanie nie. Dlatego chciałam, by moje dzieci miały więcej ze sobą wspólnego. Mała różnica wieku, którą im z mężem zafundowaliśmy miała temu sprzyjać. I muszę Wam napisać - jest bardzo dobrze! Dzieciaki dogadują się ze sobą świetnie, mimo, że Polka porozumiewa się równoważnikami zdań (z lekką skłonnością ku sienkiewiczowsko-afrykańskiego di

Nie karmię piersią

Karmi się piersią. I już. I kropka. Niekarmienie piersią opatrzone jest współczującymi okrzykami, internetowym poklepywaniem po plecach i grupami wsparcia - bo wiadomo, że skoro piersią nie karmię, to musiało wydarzyć się coś absolutnie strasznego. Nagłówki krzyczą , że w zasadzie nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że to nic złego, albo, że też można poczuć się jak pełnoprawna matka. Deprecjonujące podejście do niekarmienia piersią widać choćby w tych artykułach, które mówią, że od dziś już nie trzeba się tego wstydzić. Ergo - trzeba było (najwyraźniej do wczoraj), wyrzuty sumienia też trzeba było mieć. Wespół oczywiście ze świadomością szkody dla dziecka. Niekarmienie piersią - oblanie społecznego egzaminu z macierzyństwa. Ale zaraz, chwileczkę. Zanim terrorystki laktacyjne zaczną piłować klawiaturę wyjaśnijmy kilka stałych w równaniu tego całego niekarmienia. Przede wszystkim nie twierdzę, że karmienie piersią jest mniej wartościowe. Nie twierdzę też, że karmienie butelką jest l