"Nie ma to, jak od początku być numerem drugim" - powiedział mąż obserwując proces powstawania nowego logo. Hm... czyżby tylko to miał na myśli?
Blog jest drugi - to chyba jasne? Prowadziłam już jednego. Nie tak dawno temu. Ale nie będę mówiła gdzie i po co, bo sprawa jeszcze nie przycichła, co będę jedynce odbierać splendor, glorię i rdzewiejącą chwałę. Niech ma. W końcu to ważna część mnie, pisałam z zapałem. Ale już nie będę - bloga podczytywała teściowa, ciotka, kuzynka, w wolnych chwilach i matka. Podejrzewam o lekturę też ojca i kuzynów z trzeciej linii. Nie lubię, jak mi wszyscy zaglądają do pamiętnika, więc się powolutku z tamtej lokalizacji przeprowadzałam.
Myślałam sobie - po cholerę mi kolejny blogostan? Przecież czasu mam i tak jak na lekarstwo, pisać nie będzie pewnie kiedy. Ale, jak się okazało, przeprowadzki to mój żywioł, przeniosłam więc i bloga. Kiedyś, w ciągu jednego roku przeprowadziliśmy się cztery razy. Cztery! Raz nawet upchnęłam z siostrą regał z IKEI do całkiem osobowej Mazdy (regał nieskładany - dodam). Innym razem mąż paradował przez pół miasta niosąc wielki obraz z Mostem Brooklińskim (też IKEA). Wrócił do domu utytłany i on, i obraz. Powiesiliśmy płótno (szumnie powiedziane) na ścianie i codziennie jedliśmy pod nim śniadania. Najpiękniejszy czas w naszym życiu! Te śniadania, ta kawalerka. Tak nam było dobrze, że do kolejnego mieszkania kupiliśmy identyczny stół (znów IKEA). A teraz ten stół do niczego nam nie pasuje. Zastanawiam się czy z sentymentu zostawiać czy opychać na tablicy. W końcu teraz potrzebny nam większy.
Nie tylko przybyło mi kilka centymetrów w biodrach, ale pojawił się też kolejny domownik przy rodzinnym stole. Dziś licząca sobie już cały, jeden, okrągły roczek dziewczynka siedzi z nami przy śniadaniu, obiedzie i kolacji. Czasem też dołącza w porze podwieczorku. Stół powoli robi się za mały. A ja, usadzona zaraz obok niej zastanawiam się często skąd się w tym wszystkim wzięłam.
Sielankowo nie jest, o nie! Z mężem często idzie na noże. Córeczka to wulkan energii. Niedawno wróciłam do pracy, próbuję wyplątać się z jednych studiów, zacząć kolejne. Ogarnąć przeprowadzkę, życiowe wyzwania i niesłabnące przekonanie, że powinnam była urodzić się we Włoszech. Niniejszym zatem prezentuję autorkę tegoż bloga No. 2 gotową do stylistycznej służby: przede wszystkim matka (z rocznym stażem), lat 29, kolor włosów - ciemny blond. Znaki szczególne - brak (albo cała masa - jak, kto woli). Uwielbia podróże. Czytać lubi, seriale kocha. Marzy, by oglądać do śniadania TVN i pić kawę parzoną w kawiarce. Mieszka na Śląsku, czego nie może przeboleć (oficjalnie, bo potajemnie całkiem to miejsce lubi). Lubi swój dom (choć remontowany) i nie może się doczekać kolejnego rozdziału w swoim życiu.
Prezentuję też bloga, na którym:
THE BOOKS LIFE OF KIDS - czyli biblioteczka mojej córki, przyjemność czytania w najczystszym, dziecięcym wydaniu. Jeszcze niewiele tam jest - zaledwie lista najlepszych naszym zdaniem książeczek. Niebawem pojawią się nowe recenzje i wpisy.
KIDS JUKEBOX - czyli wszystko, czego wokół dzieci pełno: sprzęty, zabawki, gadżety i szeroko pojęty dziecięcy design. Again - dopiero stworzę tam swoją własną encyklopedię gadżetów dziecięcych.
ART OF LIVING - intymna strona bycia - patchwork upodobań, scrapbooking z codzienności.
PPD - coś tam o porządkowaniu, czy tam o bałaganie właśnie - zaglądajcie na bieżąco.
Takiego bloga dziś Wam oddaję, zobowiązuję się do kilku tylko rzeczy: kochać to, co robię, pisać z pasją, nie zapominać o moim pierwszym blogu, bo to ważna część mnie była, szanować czytelników, bo to Wy jesteście siłą napędową No.2. Bo Numerem Jeden jest i zawsze będzie moja rodzina.
THE BOOKS LIFE OF KIDS - czyli biblioteczka mojej córki, przyjemność czytania w najczystszym, dziecięcym wydaniu. Jeszcze niewiele tam jest - zaledwie lista najlepszych naszym zdaniem książeczek. Niebawem pojawią się nowe recenzje i wpisy.
KIDS JUKEBOX - czyli wszystko, czego wokół dzieci pełno: sprzęty, zabawki, gadżety i szeroko pojęty dziecięcy design. Again - dopiero stworzę tam swoją własną encyklopedię gadżetów dziecięcych.
ART OF LIVING - intymna strona bycia - patchwork upodobań, scrapbooking z codzienności.
PPD - coś tam o porządkowaniu, czy tam o bałaganie właśnie - zaglądajcie na bieżąco.
Takiego bloga dziś Wam oddaję, zobowiązuję się do kilku tylko rzeczy: kochać to, co robię, pisać z pasją, nie zapominać o moim pierwszym blogu, bo to ważna część mnie była, szanować czytelników, bo to Wy jesteście siłą napędową No.2. Bo Numerem Jeden jest i zawsze będzie moja rodzina.
Super,że jest numer drugi!!! Mojego też podczytywała teściowa,która poznała adres podstępem! I zrobiła nawet awanturę o coś, co jej się nie spodobało,więc doskonale Cię rozumiem. Cieszę się, że nie zniknęłaś z sieci!
OdpowiedzUsuńMoja teściowa akurat jest spoko, ale i tak wolę bloga nie łączyć z rozmowami przy stole ;) To miejsce, które tworzę dla siebie, w uroku anonimowości, a nie wspólnie z rodziną - wiadomo. Cieszę się, że zostawiasz pierwszy komentarz Kejt ;) Dziękuję!
UsuńFajnie!
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajnie ;) Dzięki!
UsuńWelcome back! :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest zostawić za sobą to co było i zacząć od nowa. ;)
Ten słynny, amerykański "clean slate". Dzięki za wsparcie i zapraszam częściej :)
UsuńSuper. Bardzo tu ładnie! I znów można pisać o teściowej, oh yeah :)
OdpowiedzUsuńHm... można. Ale... czy się odważę? Dla wyrównania musiałabym też pisać o własnej matce, a ta bywa lepsza niż Mosad, więc... ;)
UsuńOch, peszek! Seria o teściowej była zdecydowanie moja ulubioną :)
UsuńZu, musisz w takim razie ją poznać ;)
UsuńJak to dobrze, że zawsze po 'jedynce' może przyjść numer drugi;) Pierwszego bloga czytałam z zapałem, a jakże! Zmotywowało mnie to do pisania swojego mamiętnika (mama+pamiętnik = ... sama widzisz;) Świetnie, że znowu można czytać co u Was!:)
OdpowiedzUsuńBardzo, baaaardzo się cieszę, że znalazłaś no.2 bez problemu w takim razie :)
Usuńno wreszcie was znalazłam:) Jestem uradowana!:)
OdpowiedzUsuńTęskniliśmy :)
UsuńŚwietnie że jesteście! :)
OdpowiedzUsuńMonika
Super, że czytacie ;)
Usuń