Sezon na zebrania w placówkach wychowawczych uważam za otwarty. Przeczytałam przed chwilą post u Ruby Soho o rewolucji żywieniowej w przedszkolu i generalnym "wyjebie" społecznym na zdrowe odżywianie. Wiadomo, niestety, nie od dziś i pewnie pisałabym ten "komentarz" (bo jednak powinnam pod postem, napiszę i tam) z większym zdziwieniem i oburzeniem, gdyby nie inauguracja sezonu żłobkowego w naszej rodzinie. Samo pójście do żłobka wszyscy bardzo przeżywaliśmy. Ja i Pola najbardziej, każda inaczej - czemu dałam wyraz w poście o adaptacji półtoraroczniaka do standardów żłobkowych . Byłam naiwnie przekonana, że na pierwszym w moim życiu zebraniu dowiem się czegoś o swoim dziecku, będzie chwila, żeby spokojnie porozmawiać z dyrekcją albo opiekunkami, a tu przysłowiowa lipa, i to jesienna ze smętnie opadającymi liśćmi. Sadzanie rodziców na krzesełkach przedszkolnych ( znów tekst Ruby Soho ) uważam za arcyzabawne, ale sadzanie ciężarnej w zaawansowanym stadium rozdwajan...